środa, 15 lutego 2012

Tragove njihovih konja zavejace sneg

Zastanawiam się właśnie, czy sanki zaprzężone w trzy koty dowiozłyby mnie do wsi obok.
Co za szczęście, że mam tydzień wolny od pracy i nie muszę ruszać się z zaspy, w którą zamienił się dom. Dziś rano wszystko było przykryte nową warstwą śniegu - prawdziwa zima, dopiero teraz. Nie sądziłam nigdy, że dane mi będzie zaobserwować zmiany klimatu (jeśli jestem w błędzie, niech mnie ktoś uświadomi). Powinnam napisać w tytule "w zasypanym śniegiem salonie", ale to już było, i to pewnie nie raz.
Miałam silne postanowienie, żeby zanieść CV do firmy tutaj, na miejscu, ale osłabło wraz z opadami śniegu. Z drugiej strony BYĆ MOŻE miło by było mieć pracę na miejscu, i to, że tak powiem, zawodową. Nie zaszkodzi zanieść. Będę musiała jednak te koty zaprzęgać.



(everybody loves kitties & queer culture)
...podczas, gdy pogoda prezentuje się następująco:

 ...podczas gdy wypiwszy herbatkie:

Być może zmobilizuję się, żeby pomalować kuchnię na fioletowo:
Tak, jak pomalowałam swój pokój na zielono (uwaga! odkryłam, że obrusy mogą służyć za dizajnerskie zasłonki i firanki dwa w jednym!):







 Pogodynka życzy miłego dnia.

niedziela, 5 lutego 2012

W drodze

Chciałabym napisać, że dużo ostatnio podróżuję, ale chyba tylko się przemieszczam. Czasem jeżdżę. Do podróżowania można zaliczyć chyba tylko szukanie nowych dróg do Łodzi - w piątek pojechałam dziwnymi odludziami, przez zamarznięte pola, księżycowe krajobrazy. Takie widoki i tak mam teraz za oknem. Bardzo lubię jeździć i uwielbiam samochód. (Przypomniał mi się moment w Hiszpanii, kiedy na przerwach obiadowych szłam do auta Z., mimo że było w nim zimno i panował lekki bałagan, ale twierdziłam, że czuję się tam jak w domu...) Zwykle jeżdżę już po zmroku, więc obserwuję światła stacji benzynowych i innych samochodów. Kiedy zamieszkaliśmy w B., gdzie teraz wracam, patrzyłam wieczorami na przejeżdżające ciężarówki, na smugi światła, wyobrażałam sobie, kto w nich siedzi, dokąd jedzie, czy słucha muzyki, co sobie myśli. Teraz mam przebicia tamtego czasu w chwilowych wrażeniach, bardzo ulotnych, zapachach, czasem widokach. Całkiem mi się podoba, że idę przez zamarzniętą ziemię do sklepu i wyliczam grosze na jedzenie:) Cieszyć zacznę się może na wiosnę, na razie skupię się na podobaniumisięjakjest.

Mój samochód jest na sprzedaż. Na mrozie zepsułam zamek od drzwi pasażera i ostatnio musiałam je całe okleić taśmą klejącą na czas jazdy. Poza tym złamałam kluczyk w zamarzniętym korku baku i też go zepsułam, bo wyrwałam obcęgami i śrubokrętem, żeby w ogóle zatankować i dojechać na wieś. W każdym razie poza drobnymi usterkami spowodowanymi tylko przeze mnie samochód jest niezawodny i odpala pięknie nawet przy obecnym mrozie. Jednak nie ma instalacji gazowej, więc na Bałkan nim nie pojadę. Zapraszam do rozważnej licytacji. Możecie dostać też poloneza, jeśli potraficie go naprawić. Pozdrawiam.

Moja nowa lampka inspired by An Q:


Nasza trzoda chlewna:



Rzeczy w trakcie częściowej przeprowadzki:

Krajobraz docelowy: