Drogi pamiętniczku!
Blog miał się nazywać MGNNUNS*, co jest skrótem od Maganuna u Novom Sadu, jednak stwierdziłam, że nie ma co mnożyć bytów ponad konieczność i wróciłam do korzeni, w końcu “Zakrzywia się codzienność” to tytuł mojego pierwszego bloga sprzed lat, a jego duża część zawartości powstawała na dobrowolnym wygnaniu w BCN. Kojarzy mi się to z wyjazdem do NS, ale powoli przestaje, bo dociera do mnie masa różnic.
- nie wyjechałam się udręczać
- nie muszę pracować
- chyba w ogóle nic nie muszę poza tym, że powinnam pisać pracę MGR
- jestem na krócej
- warunki bytowe są dużo lepsze, niż na początku w BCN (nie mieszkam w schowku na miotły, tylko w jednoosobowym pokoju - najwyraźniej tym razem jakaś Bozia się nade mną ulitowała i tak, jak zwykle trafiam na najgorsze opcje, tym razem dostałam jednoosobowy pokój i to tylko dla siebie)
- nawet mi się tu podoba już pierwszego dnia, głównie dlatego, że nic nie muszę
Dojechałam bez problemów, nużąca była tylko długa jazda podczas burzy i deszczu. Planowane 12 godzin przeciągnęło się o trzy kolejne. Nie stresowałam się, gdzie jechać, bo uruchomiłam GPS w telefonie. Nie wiedziałam, że trzeba wyłączyć opcję “omijaj drogi płatne” i wyprowadził mnie w brukowane wioski, ale nie było tragicznie.
Samochód sprawował się bardzo dobrze, ale to akurat wiadomo, bo to samochód O. który działa na co dzień, a w zejszłym roku dowiózł nas do Słowenii. Tym razem niestety zamiast Karpliny jako towarzystwa miałam tylko kasety Britney Spears, ale nie było źle. Jak jadę w nocy, zawsze staram się śpiewać głośno i wykrzykiwać brzydkie słowa w kryzysowych momentach, to mnie ożywia.
Pokój mam wygodny, po drugiej zaś stronie łazienki jest współlokator z Macedonii, studiuje na politechnice i chodzi w dresie, jak wszyscy tutaj. Różnica pomiędzy tutaj a Polszą jest taka, że w NS dresy mają ładne i kolorowe, modne, a u nas nie.
*trochę jak Magnum Nuns, c'nie?
Blog miał się nazywać MGNNUNS*, co jest skrótem od Maganuna u Novom Sadu, jednak stwierdziłam, że nie ma co mnożyć bytów ponad konieczność i wróciłam do korzeni, w końcu “Zakrzywia się codzienność” to tytuł mojego pierwszego bloga sprzed lat, a jego duża część zawartości powstawała na dobrowolnym wygnaniu w BCN. Kojarzy mi się to z wyjazdem do NS, ale powoli przestaje, bo dociera do mnie masa różnic.
- nie wyjechałam się udręczać
- nie muszę pracować
- chyba w ogóle nic nie muszę poza tym, że powinnam pisać pracę MGR
- jestem na krócej
- warunki bytowe są dużo lepsze, niż na początku w BCN (nie mieszkam w schowku na miotły, tylko w jednoosobowym pokoju - najwyraźniej tym razem jakaś Bozia się nade mną ulitowała i tak, jak zwykle trafiam na najgorsze opcje, tym razem dostałam jednoosobowy pokój i to tylko dla siebie)
- nawet mi się tu podoba już pierwszego dnia, głównie dlatego, że nic nie muszę
Dojechałam bez problemów, nużąca była tylko długa jazda podczas burzy i deszczu. Planowane 12 godzin przeciągnęło się o trzy kolejne. Nie stresowałam się, gdzie jechać, bo uruchomiłam GPS w telefonie. Nie wiedziałam, że trzeba wyłączyć opcję “omijaj drogi płatne” i wyprowadził mnie w brukowane wioski, ale nie było tragicznie.
Samochód sprawował się bardzo dobrze, ale to akurat wiadomo, bo to samochód O. który działa na co dzień, a w zejszłym roku dowiózł nas do Słowenii. Tym razem niestety zamiast Karpliny jako towarzystwa miałam tylko kasety Britney Spears, ale nie było źle. Jak jadę w nocy, zawsze staram się śpiewać głośno i wykrzykiwać brzydkie słowa w kryzysowych momentach, to mnie ożywia.
Pokój mam wygodny, po drugiej zaś stronie łazienki jest współlokator z Macedonii, studiuje na politechnice i chodzi w dresie, jak wszyscy tutaj. Różnica pomiędzy tutaj a Polszą jest taka, że w NS dresy mają ładne i kolorowe, modne, a u nas nie.
*trochę jak Magnum Nuns, c'nie?