sobota, 29 stycznia 2011

ciąg dalszy pobytu na Księżycu

jakiś czas temu wybrałam się po raz chyba pierwszy w życiu sama do kina. poszłam raczej złamana życiem i chorsza do sklepu, kupiłam czipsy i picie, po czym zapłaciłam kartą kredytową za bilet i poszłam wieczorem na Opowieści z Narnii - Podróż Wędrowca do Świtu. o filmie nie będę pisać, bo to nie blogasek filmowy.
to tyle z impresji wokółżyciowych.

piątek, 28 stycznia 2011

Księżyc

S. chory, zasnął w dzień, ja także, i przyśniło mi się, że Z. się rozbiła na Księżycu. Nie, nie wiem, dlaczego. Co ciekawsze, trafiłem tam z moją najbliższą rodziną w jakiejś kapsule. No i zostaliśmy tam unieruchomieni, bo się coś stało, i nie było to zbyt przyjemne, bo Z. tkwiła tam już od jakiegoś czasu i powiedziała, że są tubylcy. Nawet stwierdziła, że któregoś dnia (widocznie chodziła od jasnej do ciemnej strony Księżyca, eby się przespać) jeden wyrwał jej oszczep (nie wiem, na co polowała, ale Księżyc był cały porośnięty podmokłą trawą). Jak to powiedziała, to mnie zmroziło, bo wychowałem się na filmach o Obcym, przez całe późne dzieciństwo i wczesną młodość pielęgnując intensywnie STRACH LĘK i koszmarne sny. Więc siedziałem zmrożony w jej kapsule, a I. pisała smsy, które bez problemu przychodziły, bo odległość od powierzchni Ziemi do Księżyca wynosi okolo 1/20 równika, więc jeszcze zasięg sięgał. Nawet napisaliśmy jej, żeby powiedziała ludziom, że siedzimy na Księżycu, to ludzie będą zazdrościć (chociaż nie było czego i się bałem). Z. była trochę za bardzo wyciszona i filozoficznie nastawiona do życia, ale w końcu rozbiła się tam i spędziła już trochę czasu w kapsule i okrągłym namiocie na podmokłej trawie

UPDATE (to nie był biwak, tylko przypadek, bo coś się zepsuło, jakaś część, i trzeba było poczekać, aż się jakoś naprawi. może np. znajdzie część zamienną w podmokłej trawie).

Zdjęcie poglądowe:

piątek, 21 stycznia 2011

Listopad w styczniu vol. 2

Zajmuję się dziś spaniem, zażywaniem wyciągu z sosny i innych remediów, czytaniem i oglądaniem filmów, pieczeniem muffinek i myśleniem, czy Roro narodziła już mesjasza.
Czytam, jak na prawdziwą ciotkę-intelektualistkę-a-właściwie-literatkę-a-raczej-polonistkę przystało, dzienniki Virginii Woolf, małe prozy Białoszewskiego i książki o Muminkach.
Poza tym wreszcie oglądam co jakiś czas filmy, bo Ugly Betty się skonczyło (nie liczy się, że poszły już dwa obrazy z Americą Ferrerą). Bardzo polubiłem A. Ferrerę i cieszę się, że gra nie tylko B. Zauroczyło mnie kiedyś w serialu, jak udawała, że nie zna hiszppańskiego, dopiero się uczy języka rodziców, i mówi: "comí a tu sobrina", czyli "zjadłam twoją siostrzenicę".
Ach, poza tym uwielbiam Americę za to, jak wygląda. Uwielbiam.
(emfazę zawdzięczam likarstwom. łyżka stołowa trucizny na lisy dziennie zmienia perspektywę.)

czwartek, 20 stycznia 2011

Listopad w styczniu zwany d.u.p.ą.

Styczeń jest dla mnie zwykle najgorszym miesiącem w roku, obecny nie zrobił wyjątku. Powiedziałabym wręcz, że nienawidzę stycznia, ale nie chcę dramatyzować i nie ma we mnie aż takiej złości. Jestem raczej zaniepokojona, bez pieniędzy, skupiona na przetrwaniu, usiłuję pamiętać o nadciągającej sesji. Próbuję znaleźć kogoś na korepetycje, ale do matury najwyraźniej się już skurczybyki przygotowały, a na hiszpański nikt nie ma ochoty, chociaż być może po prostu za mało się ogłaszam. Jak się ogarnę, wydrukuję słitaśne karteczki i będę rozlepiać na mieście.
Tymczasem żyję spokojnie, wręcz ascetycznie, a nawet normalnie. Wbrew krążącym plotkom nie kupuję warszawy na allegro. Nie kupuję nawet benzyny do niebieskiego chrząszcza. Ale znowu mi wyjszło o piniądzach, bleeeeeee.
Nie... to będzie tyle na dziś.

niedziela, 16 stycznia 2011

Otpust grijeha?

"I tak dzień zmarnował na czekanie, co, jak wiedział, było grzechem: każdą chwilę należy przeżywać. Czekanie to grzech przeciw czasom, które dopiero nadejdą, jak również przeciw obecnym, zlekceważonym chwilom"

czwartek, 13 stycznia 2011

trochę czarno

ja:  mogę pomagać w kopaniu grobów
ja:  albo może w zakładzie pogrzebowym Twojego kuzyna potrzebują kogoś?
Anna:  zimą nie kopie się grobów
nic nie wiem
popytam
ja:  to co robią z ciałem?