środa, 28 sierpnia 2019

D.N.A.

"Blog umarł, to jasne, ale ja jeszcze żyję".

W tym roku po raz pierwszy spisałam postanowienia noworoczne, co uważam za głupie. Pomyślałam, że może własnoręcznie wywierana presja coś da, ponieważ jestem podatna na presję i nieasertywna. Jednym z postanowień było pisanie czegoś raz w tygodniu, żeby organ nieużywany nie zanikł. Jest to akapit o niemocy. Nie wynika ze mnie tekst. Jest to dla mnie symptomatyczne, nie miałam tak przed trzydziestym rokiem życia. Może coś ze mnie wynika, ale pogodne przygnębienie większość przyćmiło. Myślę, jak dalej przelewać w tekst moje zakopane piwnice, zasypane śniegiem salony i strychy.

Z dużą dozą cierpliwości odezwał się do mnie kosmiczny podróżnik z dawnego czasu, ze zwykłym pytaniem, co u mnie. Nie odpisałam, bo co mam zalewać ludzi potokiem ponurszości. Gryzłam się tym i w stałym odruchu przedłużałam milczenie, myśląc, że mi się poprawi. Napisał drugi raz i wtedy, już odpowiedziawszy, postanowiłam spróbować się reanimować tekstowo. Dlatego wspomnę historyjkę sprzed paru miesięcy. Stąd D.N.A. w tytule. Próbuję wrócić do pisania, wtedy może lepiej napiszę sobie i odpiszę jemu.

Jakiś czas temu zamówiłam dla Złych Dziadków zestawy do testów genetycznych. Dziadek bardzo się zainteresował i od razu wykonał, babcia zaś, jak tylko uwierzyła, w czym rzecz, zaczęła się śmiać w głos tak, jak jak od chyba lat nie słyszałam, żeby się śmiała, faktycznie ubawiona! Tego się nie spodziewałam. Jak się przestała śmiać, oznajmiła, że NIE BĘDZIE robić żadnych testów genetycznych. Bo dobrze wie, że jej WYJDĄ TYLKO ŻYDY, a dziadek pochodzi od małpy i to też wie.

Przez parę tygodni próbowałam negocjować, aż użyłam koronnego zawsze skutecznego argumentu, że zmarnują się pieniądze, i kazałam zrobić test. Zła Babka przekonana wzruszyła ramionami i przygotowała próbkę, patyczkiem z policzka, tak to wygląda. Wysłałam próbki i po paru miesiącach otrzymaliśmy wyniki. Liczyłam na egzotyczne cuda, bo ta magia nadal trochę na mnie działa. Wynik obejmuje teoretycznie grupy etniczne, ale zdefiniowane raczej regionami.

Babci wyszło około:
60% Bałtowie
20% Bałkany
10% Europa Wschodnia
4% Mongolia (która po załadowaniu do innego serwisu stała się Nepalem i Syberią, co sprawiło, że przestałam tak bardzo wierzyć w te testy) + inne drobne.

Dziadkowi wyszło około:
70% Bałtowie
20% Europa Wschodnia
10% Irlandia/Szkocja/Walia, co mnie oczywiście zaskoczyło, ale nie każdy musi mieć pojęcie o pochodzeniu swoich pradziadków.

Nabyłam też test dla mej matki, zakładając, że te trzy badania będą zawsze dużo ciekawsze niż zrobienie ich sobie samej. I wyszło:
50% Europa Wschodnia
40% Bałkany
5% Bałtowie, 5% Finlandia.

Byłam zadowolona z oczekiwanej dawki egzotyki, mimo że wyniki przesłane do innego serwisu dały dość inne dane. Mongolia daleka od Nepalu, choć bliższa Syberii, więc pewnie wiarygodna jest po prostu jakaś Azja. Ilość bałkańskości mnie zaskoczyła. Kraje bałtyckie były dla mnie oczywiste, jako że obydwoje ze Złych Dziadków urodzili się w tej części ZSRR. Największy miałam żal, że nie było zapowiadanych Żydów, czyżby się wytracili w procesie zaniku genów? Jak teraz będę rządziła światem? Jak powrócę do Izraela, do Ziemi Obiecanej, jako że trzeba pewnie uciekać z mojego życia? W tym oto stanie pozostawiło mnie to badanie. Na wszelki wypadek zachłyśnięta możliwościami zrobiłam test też sobie, dzięki czemu mogę formalnie twierdzić, że "nie jestem prawdziwą Polką" (taki zarzut chyba padał w pewnym momencie w stronę S.?) w ogromnej, jak widać poniżej, dawce:
#narcyzm
#samouwielbienie
#urojenia
#mitomania