wtorek, 21 czerwca 2011

Alien Legacy

Ulubiona część samochodowa z zakładu pracy, czyli MASKOTKA MICHELINEK MAŁY
oraz ALIEN LEGACY

i na dobranoc:

Produkcja jaj wylęgowych gęsich

W załączniku rzeczony dyplom, oczywiście pomyliłam daty.

poniedziałek, 20 czerwca 2011

a tymczasem na zapleczu

Usilnie próbuję naprawić poloneza, którego znowu przejęłam. Przypominam, że to limitowana edycja w kolorze buraczano-metalizowanym. Przezwyciężyła nawet lęk przed byciem zabitą przez prąd z akumulatora, ale samochód nadal wydaje dźwięk TRRRRRRRRRRRRRRRRRR zamiast odpalać. Nie, nadal się nie poddałam i nie zamierzam holować auta do mechanika.
Jak się uda, pojedziemy znowu z Majrą do kanionu w Łaznowskiej Woli, żeby w zakazanej strefie palić papierosy. Mam nadzieję, że zrezygnowała ona z planu porzucenia w kanionie swoich psów i kotów, których ostatnio zrobiło sie w obejściu za dużo.
Co do zakazanej strefy, to przypomniało mi się, jak gdzieś w drodze do Sarajeva moja znajoma wróciła z ustronnego miejsca kawałek od pobocza, po czym odkryliśmy tabliczkę Uwaga miny. Na szczęście w kanionie jest tylko Wstęp surowo wzbroniony.
***

Z perspektywy trzecioosobowej:
Maganuna zastanawia się, jak zwykle, jak pokierować życiem, ale, zgodnie ze słowami Z., zrozumiała, że nie nauczy się nigdy, jak żyć, więc na razie skupia się na kierowaniu. Na razie stanęło na tym, że idzie na dalsze studia, żeby przez kolejne lata przymierać głodem, pracując w dziwnych trybach, o dziwnych porach i NIGDY WIĘCEJ w częściach samochodowych. Liczy na to, że opuści Złe Miasto i zajmie się pielęgnowaniem warzyw i kwiatów na wsi, żyjąc z uprawy roli (tutaj trochę przesadziła, to brednie, ale jak miło napisać). I z hodowli prosiaków. Dwa dni temu zobaczyła w pokoju dziadka dyplom za najlepszy uzysk jaj gęsich w roku 1977., co nastroiło ją melancholijnie i kontemplacyjnie.
Tymczasem oczekuje  współpracy przy kopaniu grobów, do której się zgłosiła jeszcze przed częściami samochodowymi (setki rur wydechowych - to jest to). Jak dojdzie co do skutku, fotorelacja gwarantowana.

czwartek, 16 czerwca 2011

Ze świata czterech stron

Ponieważ dostałam krizy, że siedzę od ponad miesiąca nieprzerwanie w mieście, pracuję, uczę się i dostaję świra, a dziś MUSZĘ uczyć się do jutrzejszego koszmarnego egzaminu, wzięłam auto, w którym wczoraj przestał nagle i znienacka działać kierunkowskaz, i pojechałam na wieś.
Miałam chytry plan, żeby wstąpić do mojego byłego ojca i podmienić samochód z niedziałającym migaczem na jego poloneza, którym i tak nie jeździ, ale przeliczyłam się o tyle, że polonez nie odpalił. Spróbowałam chytrze z prostownikiem, zamianą akumulatorów, po czym doszłam do wniosku, że to zepsuty zapłon albo huiwieco. Pojechałam dalej autem bez migaczy do Majry, zjadłyśmy lody na werandzie, spaliłyśmy po własnoręcznie przeze mnie źle zrobionym papierosie, po czym poszłyśmy w las i zostałyśmy pogryzione przez komary. Poza tym robiłyśmy slajdy, siedziałyśmy nad rzeką, biczowałyśmy się chwastami w celu odpędzenia insektów, wysypywałyśmy piasek z butów, przedzierałyśmy przez pokrzywy itp. Wróciłam ze spaceru zadowolona i z odkręconym kurkiem endorfin. Samochód zostawiłam w letniej rezydencji, bo nie udało mi się naprawić kierunkowskazu mimo śledzenia przewodów, wróciłam busem do Złego Miasta i zajmuję się muszeniem się uczyć. I tak dużo szczęśliwsza, widocznie komary przenoszą szczęście.

sobota, 4 czerwca 2011

Nieoczekiwana zmiana pór roku

Śniło mi się z nienacka, że jest ciepła wczesna jesień, a ja idę w mojej skórzanej kurtce ze szkoły, w której kiedyś przez rok pracowała O., idę gdzieś na przystanek albo do samochodu, i uśmiecham się do siebie, bo jestem zadowolona, bo jest ładnie, w powietrzu pachnie liśćmi i grzybami, słońce odbija się od żółtych kolorów

na jesene lisće mirise dan

piątek, 3 czerwca 2011

te kórvy wędrowniczki

wszyscy wyjechani w osiem świata stron... ja tym razem na Kaszubach, nie widząc morza, Mary pewnie już w tzw. Mieście Koziołków, moja demoniczna siostra Hella "na działce". hahaha
Miałam napisać około wczoraj bądź zaprzeszlejszego dnia fascynującą notatkę o tym, jak wracałam do domu rowerem i miałam stłuczkę, w której ucierpiały: kolano, łokieć, nadgarstek (powodując na dwa dni syndrom złamanego nadgarstka). W notatce miało być też o tym, jak robiłam zakupy, a wszystko okraszone zdjęciami telefonicznymi obrażeń oraz wyborów marketowych. ale znów jestem w pracy i jeszcze długo pobędę, więc skupię się raczej na odtwarzaniu w głowie "Obcego 2" i "Obcego 4". tj. muszę pracować, żeby nie było, ale mogę udawać, że coś robię i robić nieco mniej, o ile nadążam z zadaniami, bo mam monitor obrócony w tylko moją stronę. więc pasjonujący wypadkowo-szopingowy wpis będzie kiedy indziej bądź wcale.
Sretan put, prijatan odmor, pozdrav iz Kaszubei!