czwartek, 26 sierpnia 2010

Zaskoczenie i wspomnienia z Hiszpanii

Oh, właśnie zauważyłem, że na pasku bocznym pojawiła się sekcja "Współtwórcy" - jawnie umieszczająca mnie wśród autorów bloga. No nie sądziłem, że jeden gościnny wpis wystarczy. Naprawdę...

Tyle zaskoczenia. Teraz wspomnienia: zimne deszcze przywołują dotyk (ciepłego piasku).

środa, 25 sierpnia 2010

Poczwarki

Izka przycina róże, Mgnn ogląda gąsienice.
Mgnn: - One są wszystkie niby takie same, ale niektóre mają głowę żółtą, a niektóre czarną, ciekawe, dlaczego.
Izka [podchwytliwie] : - Może to samiec i samica?
Mgnn [złapana na to zupełnie bez wysiłku]: - Pewnie tak...

niedziela, 22 sierpnia 2010

U traganju za izgubljenim vremenom

Historia zatoczyła koło i Maganuna po dwóch latach znów siedzi w przyczepie kempingowej i pisze pracę magisterską. Tym razem naprawdę to robi, co nie przeszkadza jej udawać, że jest na wczasach (a, jak wiadomo, w przyczepie jest się na wczasach). Od kilku dni czyta, notuje oraz wymądrza się przed dyktafonem, żeby później spisać snute mądrości i przefabrykować w dzieło-cud, gniot magisterski. Czyli tak: od względnego rana czyta, podkreśla, zapisuje na marginesach i pudełkach od zapałek, myśli, drapie się po głowie, notuje, słucha muzyki, nie pali papierosów [!], znowu czyta, patrzy w stertę papierów przed sobą, zaczyna wymądrzać się na głos przed dyktafonem. Myśli ze zgrozą, że trzeba będzie tego jeszcze posłuchać i zapisać.
Dzika motywacja Maganuny nie opuszcza. Bełkot teoretyków pamięci i ciągłe nawiązania do Prousta wcale nie przyprawiają jej o ból głowy.
Czas na kawę i z powrotem do przyczepy.

sobota, 21 sierpnia 2010

Pielgrzymka do Czarnogóry

H.: - Wiesz, Ola mówiła, żebym z nią poszła na pielgrzymkę do Czarnogóry.
O.: - Chyba do Częstochowy?
H.: - [bez przekonania] A może i do Częstochowy...

(kiedyś H. myślała, że studiowałam filozofię, a nie filologię, w końcu obie się zaczynają na filo-)

czwartek, 19 sierpnia 2010

Sretan put

Rano musiałam oprzytomnieć prędzej niż zwykle, bo wpadła Ania na herbatę, przyniosła ze sobą cztery jagodzianki (zjadła tylko jedną, a może jedną i pół). Przyszła w zielonej sukience wyglądając bardzo ładnie.

Ja zaś postanowiłam wybierać pomiędzy pracą mgr a remontem i wykształcenie wygrało. Kupa książek (tak) leży i czeka, kserówki, notatki, zeszyty, dzika motywacja. Tak.

W ramach relaxu międzyremontowego zapodaję dwa zdjęcia pt. Pokój Minimalistki oraz Pokój Maksymalistki (bliżej mi do tej drugiej):

środa, 18 sierpnia 2010

Występy gościnne

Maganuna pogrążona jest w remontach, przez które cierpi nasz związek pozbawiony wspólnego-wychodzenia-na-imprezy. Dlatego też poprosiła mnie o zrobienie wpisu na jej blogu:
"jakbys sie nudzil, to mi napisz jakiś wpis na blogu o moim zyciu, bo ja jestem zbyt zajęty remontem:]"
Problem w tym, że ja zupełnie nie wiem co pisać o życiu Maganuny (nie nudzę się też, jeśli o to idzie). Niby mógłbym zrobić taki interesujący wpis, po którym ilość odsłon skoczyłaby czterokrotnie a ciśnienie Mgnn do wartości zabójczych, ale przecież nie o to chodzi...

Ponadto, chociaż to ja jestem ten mądrzejszy w związku, właściwa mi jest głębia, nie elegancja myśli. Gdzież mi do cudownej językowej swobody i fantazji autorki bloga. Mimo wszytko, spróbuję coś napisać o stanach krytycznego przepracowania Mgnn i innych lenkach, których doświadcza nieszczęsna.

Dość powiedzieć, że po zalepieniu dziur w ścianie zbyt szybko tężejącym gipsem, Mgnn ma zamiar pojechać na wieś i pisać pracę magisterską. Ostatecznie, nie chce wpaść w kompleksy z powodu swojego niedostatecznego wykształcenia.

Wczoraj wieczorem opowiedziałem jej o kontynentach pływających po płaszczu Ziemi, o Księżycu wyrwanym z wnętrza naszej planety na drodze kosmicznej kolizji...
{tu mi się przypomina piosenka ze słowami o "zderzających gwiazdach"  }

...i stanie nieważkości będącym wiecznym spadaniem. Strapiło to ją i pogrążyło w smutnych myślach. Rano powiedziała, że miała koszmary, ale nie wiem czy to przez moje opowieści.

Później jedliśmy i ja jeszcze myłem zęby i po przestawieniu szafek wyszedłem, moja opowieść zaś urwie się, bo co ja to nie Maganuna i nie od tego ten blog jest, żebym o sobie pisał.

wtorek, 17 sierpnia 2010

Kompulsywne sprzątanie otra vez

Naprzemiennie słuchając Closterseler oraz tureckiej muzyki typu Leyla Leyla doprowadzam mieszkanie do stanu mieszkalności. Kiedyś włączałam dzikie pieśni do tańca i różańca, po czym dom wyglądał niemal jak z Gotowych na wszytsko (kompulsywne sprzątanie), dziś niestety brakuje mi pewnej iskry życia, więc jest gdzieś tak na pograniczu Miasteczka Twin Peaks oraz Daleko od szosy. Maganuna, you loose.

Cytując O.: "Mam chorobliwą potrzebę sprzątania i będę sprzątać, póki nie padnę."

Parę razy już padłam, raz załamana podłogą, którą odarłam z farby olejnej tylko połowicznie, drugi raz zapylona, tj, hmmmm, zakurzona i zaduszona chmurami ze szlifierki (mimo ochrony oczu). Teraz padam, bo pokój mój sypialny wygląda jak pobojowisko, a ja właśnie-właśnie straciłam resztki motywacji porządkującej (ale bełkot).

wtorek, 10 sierpnia 2010

Spożywcze melancholie

... zjadłam już zbyt dużą część bukietu od Kamili, muszę kupić parę kompletów żelek-kwiatów i dosztukować...


wtorek, 3 sierpnia 2010

Child in time

Mój nieboszczyk ojciec przyjechał z Litwy i widziałam się z nim dziś przez chwilę. To chyba jego debiut w przestrzeni wirtualnej jako postaci. Przywiózł czarny chleb i cukierki, takie same, jak zawsze (z makiem, Zła Babka też zawsze takie przywozi). Cukierki już zjadłam, wszystkie, ale zostały na zdjęciu. Obiecał również ręcznie robioną narzutę sprzed 50 lat.

Boszczyk ojciec oznajmił, że ma jutro 38. urodziny, po czym poznałam, że jest w lepszym stanie, niż ostatnio, bo w ogóle pamięta, że ludzie kończą jakieś lata. Znaczy, powinnam może nadmienić, że ma dużo, dużo więcej, niż 38 lat, ale spostrzegawcze czytelniczki płci obojga i tak się tego domyślą. Jakby miał 38 lat, to ja bym była podlotkiem, którym nie jestem (zmarszczki pod oczami i bliżej do trzydziestki).

Dziwne.

Życie.


czarny chleb i czarna kawa
 i jeszcze mi się przypomniało, że na 33. urodziny miał tort z jeżynami ułożonymi w to 33.

nie lubię go, nieboszczka, mimo tych cukierków... a może czasem go lubię, ale nie mogę go znieść?

więc na kolację zjadłam czarny chleb (wschód), popijając gazpacho zrobionym przez O. (południe), i tak się nade mną ścierały różne bieguny, południki i równoleżniki (oraz zwrotniki Raka i Koziorożca).
 

poniedziałek, 2 sierpnia 2010

Turecki salonik

obiecane zdjęcia; znalazłam kabelek:

turecki salonik