Naprzemiennie słuchając Closterseler oraz tureckiej muzyki typu Leyla Leyla doprowadzam mieszkanie do stanu mieszkalności. Kiedyś włączałam dzikie pieśni do tańca i różańca, po czym dom wyglądał niemal jak z Gotowych na wszytsko (kompulsywne sprzątanie), dziś niestety brakuje mi pewnej iskry życia, więc jest gdzieś tak na pograniczu Miasteczka Twin Peaks oraz Daleko od szosy. Maganuna, you loose.
Cytując O.: "Mam chorobliwą potrzebę sprzątania i będę sprzątać, póki nie padnę."
Parę razy już padłam, raz załamana podłogą, którą odarłam z farby olejnej tylko połowicznie, drugi raz zapylona, tj, hmmmm, zakurzona i zaduszona chmurami ze szlifierki (mimo ochrony oczu). Teraz padam, bo pokój mój sypialny wygląda jak pobojowisko, a ja właśnie-właśnie straciłam resztki motywacji porządkującej (ale bełkot).
Oto mądre zdanie (i motywujące): Paść może każdy, ale tylko świnie leżą w błocie.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńBo autor się pomylił.
OdpowiedzUsuń