piątek, 26 czerwca 2015

Tak

Dziś po raz pierwszy od dawna świadomie robię sobie dzień zupełnie wolny. Zmęczyłam się wszystkim i nawet nie mam siły jechać na Ziemie Przodków. Dopiero wczoraj udało mi się zamknąć niemal wszystkie sprawy zawodowe i naukowe, po czym odeszły ze mnie wszystkie siły. Przez to budzik nastawiony na 8 rano zadziałał dopiero o 10. Wyłoniłam się z dziwnego niby-mroku, w którym śniła mi się wielka zima. Śniły mi się pokryte wielkimi zaspami śniegu pagórkowate pola sprzed dwudziestu lat i my brnący przez nie. Sen był zupełnie realistyczny. Świeciło słońce, a my szliśmy. Wstałam, mając wciąż w głowie śnieg, wyszłam na pomost, żeby poćwiczyć swoje wymyślone asany. Następnie zrobiłam sobie jajecznicę z rumiankiem, po czym poczułam się nieco normalniej, wystarczyło postanowienie wolnego dnia, że malało rozpłoszenie i zaczęłam wchodzić w głąb swoich myśli ze spokojem. Teraz zamierzam zajmować się sprawami domowo-ogrodowymi, a w przerwach czytać. Czytanie mnie uspokaja, w przeciwieństwie do internetów. Spokój to jedna z moich podstawowych wartości. Idę.

PS "Tak" - ulubione słowo Yoko Ono.
PPS Kiedy wchodziłаm do pokoju Ђ. i mówiłаm "dzień dobry", odpowiadał z zadowoleniem "tak".

PPS Z ważnych rzeczy: znalazłam wczoraj pod jabłoniami wielkie kępy poziomek! Okazało się, że to co kosiłam w każdym roku, myśląc "o, jakie ten chwast ma podobne liście do poziomek", jest nimi. Siedziałam w trawie, zrywając i jedząc, szklankę zebrałam i zasypałam cukrem w słoiku.

poniedziałek, 22 czerwca 2015

Potok myśli o szyciu

Jestem z siebie dość zadowolona, bo zorientowałam się wreszcie, że potrzebuję czegoś w rodzaju urlopu, najlepiej odpoczynku połączonego z niemyśleniem. Bo siedzę w domu zagrzebana w tekstach, swoich i nieswoich, i jestem coraz bardziej oderwana. Poznałam to po tym, że gdy chciałam wydrukować fragment pisanego właśnie tekstu, który musiałam szybko komuś zanieść, a drukarka przestała działać, kopałam ją w szale tak długo, aż chyba już nie będzie działać. Była i tak niedobra i mnie denerwowała regularnie, dostałam ją kiedyś w zamian za książkę, ale świadczy to, że muszę zadbać o moje nerwy. Ponieważ nie chodzę do pracy, tylko wykonuję ją w domu, to ostatnio zupełnie nie zapominam o pracy. Muszę się nauczyć. Na razie jedyną zmianą środowiska będzie wyprawa ze Złym Dziadkiem do sadu po czereśnie w najbliższym czasie. Dzięki temu skutecznie zapomnę o pracy, bo Zły Dziadek doprowadzi mnie do rozpaczy. Niby się już przyzwyczaiłam, że między innymi upiera się, żeby prowadzić samochód, i robi to, dopóki nie złapią go skurcze w nogach. Prawda, że to urocze? Przywykłam do jazdy, podczas której myślę sobie, że może nie zginiemy, ale kto wie. Poza tym krzyczy na mnie, jeśli wycieram ręce od czereśni w robocze ubranie. Trzeba w szmatkę. Brzmi nieszkodliwie, ale po dniu z nim... po dniu z nim zupełnie nie pamiętam o korektach. Tak. Więc to będzie pierwsza odmiana od roboty. Później Zła Babka chciała jechać na Litwę do swoich kuzynek, które mieszkają przy cmentarzu. Często się myli i mówi, że mieszkają na cmentarzu. Nie wiem, czy to przetrwam, ale może spróbuję. A później zrobię sobie wolne również od Złych Dziadków, zamknę się na strychu i nie wyjdę, aż mi wszystko przejdzie. 

środa, 3 czerwca 2015

Rozkosze lata

Kot przyniósł do domu. Ponieważ było wiotkie, myślałam, że nie żyje. Więc wyrzuciłam za płot, ale na szczęście po chwili sobie poszło. Ciekawe, czy mogło mnie zagryźć, udając martwe?