sobota, 27 lutego 2016

Studnia

Przytrafiła mi się jakiś czas temu wesoła historia. Byłam u fotografa dwie wsie dalej, żeby zrobić wesołe zdjęcie do CV, bo Z. powiedziała, że poprzednie jest byt polskie i przygnębiające, i że z takim nikt mnie nie zatrudni. U fotografa dowiedziałam się od przypadkowego pana, który zobaczył podpisane zdjęcie, że moja rodzina zmieniła nazwisko "Z ŻYDOWSKIEGO" na POLSKIE po II wojnie. Między wierszami – żeby dyskretniej rządzić podstępnie światem. Na początku tylko się zaniepokoiłam, jak bardzo ludzie są przeżarci nienawiścią, i szybko wyjszłam, natomiast z perspektywy bardzo mi się to spodobało, dodało wymyślonym historiom przodków (i historiom wymyślonych przodków) mnóstwo pikanterii.

Z innej beczki; izolacja od wiadomości skraju i ze świata procentuje mentalnie.
Ktoś w pracy: – Premier miała wystąpienie z okazji stu dni.
MGNN. jak zwykle zorientowana dzięki swojej pasji politycznej: – Z okazji studni?!

sobota, 6 lutego 2016

Jak radzić sobie z samą sobą

Wróciłam z Kostabrawy i znienacka wylądowałam na rozmowie kwalifikacyjnej. Żeby było zabawnie, to nie na stanowisko z j. hiszpańskim, który przez ostatnie półtora roku ćwiczyłam, tylko ze słoweńskim. O którym na rozmowie powiedziałam, że nie jest najlepszym z moich języków, ale daje radę. No i mnie wzięli, więc będę musiała się przyzwyczaić do nowego trybu życia, nauczyć masy rzeczy, ożywić mój słoweński, a poza tym nie okazywać zdziwienia, jak na konto wpłynie wypłata – bo na przykład należności za horrory dla młodzieży, które poprawiałam jesienią, jeszcze nie dotarły na moją wieś daleko od szosy. To z pewnością kwestia oddalenia prowincji od centrum świata. To tyle o niskich sprawach takich jak pieniądze. Bardziej pouczający jest oczywiście morał z całej historii:

Z biegiem lat nauczyłam się na rozmowach o pracy opowiadać bez mrugnięcia okiem bzdury, na które sama bym nigdy nie wpadła. (Nauczyłam się też nie reagować na potworności i idiotyzmy wygadywane przez rekruterów.) Nawet nie mam na myśli tego, że powiedziałam, że nie palę się do pracy ze słoweńskim, a mnie wzięli. Raczej chodzi mi o to, że na przykład:

Ja w środku: – Uciekaj. Zacznij wydawać piski i wybiegnij z sali, one mają żakiety i garsonki, a ten młodszy od ciebie japiszon wygląda jak tabelka Excela.
MGNN na zewnątrz: - Tak, bardzo zainteresowała mnie oferta państwa firmy.

Pracodawca: – Jak radzi sobie pani ze stresem?
Ja w środku: –  Zaraz zemdleję. Zwymiotuję z nerwów na jego schludną biznesową koszulę.
MGNN na zewnątrz: – Mówiąc szczerze, przestałam mieć problemy ze stresem. Po prostu wykonuję swoje zadania. Nie mam problemów ze stresem.

Pracodawca: – Dlaczego nie pracuje już pani dla poprzedniego pracodawcy?
Ja w środku: – Bo skurwysyn wydzwaniał do mnie w sobotę o 22, że robię za wolno?
MGNN na zewnątrz: – Rynek wydawniczy się kurczy i nie ma już takiego zapotrzebowania na korektorów.

Pracodawca: – Dlaczego chciałaby pani dla nas pracować?
MGNN na zewnątrz: – Możliwość pracy ze słoweńskim to niepowtarzalna okazja, żeby połączyć pracę i pasję.
Ja w środku: – Potrzebuję pieniędzy, a dajecie sporo.