Łiii, krzyknęła Maganuna, schodząc na ziemię.
Przypomniało jej się, że chyba nie lubi ludzi.
Przynajmniej zdecydowanej większości. Powiedzmy 90%. Większość ludzi to bydło - może to oczywistość, ale zapomniałam o niej i nie pamiętałam, dopóki nie założyłam niedawno na nowo fejzbuka. Mało się wyrzygałam - tuski żydy gmo pedofilia kościół homozydomasoneria. Ja wiem, wiem, mam co chciałam, skoro dodaję tyle osób, bo niby kontakt, bo niby patrzę, co u nich, a sama nic nie umieszczam - coś za coś. Ale litości. Pododawałam ludzi z pracy i WNET! Wrzucają totalne pierdololo i zaczynam z tym dyskutować. Potem myślę, niech was piekło pochłonie, јебем вам прву врсту на сахрани, po czym wracam do myślenia, że najchętniej:
1. byłabym bogatą dziedziczką i nie musiałabym pracować;
2. zostałabym wtedy artystką dowolnego rodzaju, dla przyjemności;
3. rozmawiałabym tylko z inteligentnymi ludźmi (choć i tak rozmowę uważam za przereklamowaną);
4. sadziłabym lawendę;
5. mieszkałabym daleko od szosy; nie nudzę się sama, a żyjąc w spokoju, chętniej wyszłabym czasem "na miasto";
6. nadal trzymałabym na wszelki wypadek siekierę pod łóżkiem (skoro musiałam oddać strzelby po nieboszczku ojcu);
7. wyszywałabym ręczne robótki z napisem homożydomasoneria, w celu nachalnej promocji;
8. w co drugi wikend jeździłabym do Castelldefels, żeby czytać na plaży, nawet sama, jeśli Z. znowu byłaby zbyt zajęta psami, bo S. i tak nie lubi słońca ani wody;
9. obierałabym ziemniaki albo nawet wyrzucała gnój, lubię wysiłek fizyczny i dobrze znoszę zmęczenie, a ludzi nie.
Muszę wypracować nowe strategie radzenia sobie z ludźmi, a raczej z głupotą; może wybuchać śmiechem w twarz? Nosić siekierę? Skasować fejzbuka? Nie zamierzam nikogo przekonywać do swoich poglądów, szkoda mi czasu, nie jestem typem walecznego wychowawcy. Nie chce mi się już marnować życia na kucie betonu, chciałabym żyć w cywilizacji, jestem tego warta.
A żeby nie było, że sączy się senny blask szarego światła, krople się tłuką o okno i wpisy gorzknieją, wrzucam zdjęcie Bóź, które oświetlają mnie ochronną różową poświatą.
Przypomniało jej się, że chyba nie lubi ludzi.
Przynajmniej zdecydowanej większości. Powiedzmy 90%. Większość ludzi to bydło - może to oczywistość, ale zapomniałam o niej i nie pamiętałam, dopóki nie założyłam niedawno na nowo fejzbuka. Mało się wyrzygałam - tuski żydy gmo pedofilia kościół homozydomasoneria. Ja wiem, wiem, mam co chciałam, skoro dodaję tyle osób, bo niby kontakt, bo niby patrzę, co u nich, a sama nic nie umieszczam - coś za coś. Ale litości. Pododawałam ludzi z pracy i WNET! Wrzucają totalne pierdololo i zaczynam z tym dyskutować. Potem myślę, niech was piekło pochłonie, јебем вам прву врсту на сахрани, po czym wracam do myślenia, że najchętniej:
1. byłabym bogatą dziedziczką i nie musiałabym pracować;
2. zostałabym wtedy artystką dowolnego rodzaju, dla przyjemności;
3. rozmawiałabym tylko z inteligentnymi ludźmi (choć i tak rozmowę uważam za przereklamowaną);
4. sadziłabym lawendę;
5. mieszkałabym daleko od szosy; nie nudzę się sama, a żyjąc w spokoju, chętniej wyszłabym czasem "na miasto";
6. nadal trzymałabym na wszelki wypadek siekierę pod łóżkiem (skoro musiałam oddać strzelby po nieboszczku ojcu);
7. wyszywałabym ręczne robótki z napisem homożydomasoneria, w celu nachalnej promocji;
8. w co drugi wikend jeździłabym do Castelldefels, żeby czytać na plaży, nawet sama, jeśli Z. znowu byłaby zbyt zajęta psami, bo S. i tak nie lubi słońca ani wody;
9. obierałabym ziemniaki albo nawet wyrzucała gnój, lubię wysiłek fizyczny i dobrze znoszę zmęczenie, a ludzi nie.
Muszę wypracować nowe strategie radzenia sobie z ludźmi, a raczej z głupotą; może wybuchać śmiechem w twarz? Nosić siekierę? Skasować fejzbuka? Nie zamierzam nikogo przekonywać do swoich poglądów, szkoda mi czasu, nie jestem typem walecznego wychowawcy. Nie chce mi się już marnować życia na kucie betonu, chciałabym żyć w cywilizacji, jestem tego warta.
A żeby nie było, że sączy się senny blask szarego światła, krople się tłuką o okno i wpisy gorzknieją, wrzucam zdjęcie Bóź, które oświetlają mnie ochronną różową poświatą.
Mnie nie zaprosiłaś po powrocie do facebooka. A szkoda, bo ja tak niewiele na nim piszę ostatnimi czasy, że mój wall byłby jak buddyjska świątynia wydumanej ciszy. A w ogóle nie chcesz komiksu za free??? Yeaa (podprogowa reklama). Mam Blankets pod śnieżną kołderką. W twardej oprawie. I pewnie są lepsze rzeczy do robienia w życiu niż czytanie tego, ale jest też dużo gorszych, więc... Jeśli jednak chcesz, to napisz. Satysfakcja gwarantowana.
OdpowiedzUsuńDodałam, co mi się wyświetlało, a teraz nie mogę Cię znaleźć, nawet pod Reborn Story są tylko azjatyckie wyszywanki. Może znajdź Ty mię?
OdpowiedzUsuńKomiks to dobra rzecz do robienia w życiu, możemy zrobić popularną wśród szafiarek tzw. wymiankę.
Rety, poszukałam tego komiksu w guglu i zapowiada się bardzo dobrze.
OdpowiedzUsuńNapisz mi meila na adres cedroo@gazeta.pl
OdpowiedzUsuńReborn Story to już jest Ending Story.
lubie słońce
OdpowiedzUsuńTak.
OdpowiedzUsuń