niedziela, 2 lutego 2014

Шта радиш кад пахуље падају на град

Dopiero w niedzielę doszłam do siebie po tygodniu. Jak to ostatnio. Staram się w miarę regularnie biegać, więc biegałam 45 minut i pokonałam ponad sześć kilometrów. Żeby nadrobić braki w kaloriach, zjadłam zaraz osiem kawałków tarty ze śliwkami, jako że piekę przy sobocie, żeby uczcić, że żyjemy i mamy czasem wolne dnie.

Шта радиш кад пахуље падају на град

Lubię swoje życie. Tak sobie powtarzam, żeby zapomnieć o zmęczeniu.

Шта радиш кад пахуље падају на град

Lubię to, że postanowiłam nie robić w ten wikend nic, co powinnam. Nie pisałam konspektów. Nie przygotowywałam zajęć, nie myślałam nad niczym uczelnianym, a także pracowym. NIe czytałam nawet książek, które pożyczyłam z myślą, że muszę je przeczytać. Przeczytałam Blankets. Pod śnieżną kołderką, które przyszło do mnie pocztą z dawnych czasów. Jako że rozbiłam samochód, a poczta jest za siódmą wioską, odpaliłam właściwie zepsute Tiko i, ślizgając się po lodzie, jakoś dotarłam do nieszczęsnego urzędu.

Шта радиш кад пахуље падају на град

A, tak, z nowości to rozbiłam samochód O., bo zamarzł z nienacka deszcz i wypadłam z zakrętu. Na szczęście nic mi się nie stało, tylko przy okazji rozbiłam jakieś dwie wypłaty. Jeśli jesteście ciekawi, jak to jest wylądować na poduszce powietrznej, to rozkosznie, ma się wtedy obitą tylko rękę o deskę rozdzielczą, wszystko inne super, tylko jest w poduszkach jakiś proszek, który śmierdzi, jakby się paliło.

Шта радиш кад пахуље падају на град

To mój pierwszy wikend od dłuższego czasu, kiedy nic nie muszę, zasadniczo tylko dzięki postanowieniu. Wytrwałam w nim nieugięcie. Chodziłam po śniegu, obmyślałam ogród i strych, paliłam papierosy, robiło mi się niedobrze (bo prawie nie palę), gotowałam, sprzątałam, szyłam na maszynie, a raczej przerabiałam różne dziwne spodnie.

Шта радиш кад пахуље падају на град

Przypomniałam sobie, że na pogrzebie Đ. Ciocia B. miała ze sobą zamykaną srebrną popielniczkę, którą dostała ode mnie prawie 15 lat temu... Zrobiło mi się jakoś smutno, ale miło.

Шта радиш кад пахуље падају на град

Czekam na wiosnę. Nie lubię zimy. Nie znoszę zimy dłużej niż miesiąc. Kiedyś wyprowadzimy się do ciepłych krajów. Albo i nie.

Шта радиш кад пахуље падају на град

PS Imbolc obeszłam, paląc papierosy nad wodą w postaci odwilżającego się chwilowo śniegu.

4 komentarze:

  1. Zjadłabym również tartę...

    OdpowiedzUsuń
  2. Mgn., Ty lubisz słodycze. Tu czeka na Ciebie czekolada:http://kwietnadroga.blox.pl/html

    OdpowiedzUsuń
  3. Ty jesteś jak Muminki.

    OdpowiedzUsuń
  4. Płatków śniegu się już nie obawiaj kochanie - tako rzecze mrówka :)

    OdpowiedzUsuń