Ponieważ jestem szalenie pracowita, a do tego uwielbiam majsterkować, ostatnie wpisy na blogu były poświęcone zwykle także mojej walce z pracą. O ile pisałam. To było o tym, jak odwlekam. Tym razem jest tak samo, w wikendy zwykle odwlekam bardziej, bo nie zawsze potrafię jak cywilizowany człowiek NIE pracować w szabas i niedzielę. Z tej okazji wczoraj robiłam dżemy z jabłek (papierówek), a dziś podłogę w spiżarni. Zacznę od pierwszej z tych dwóch spraw.
Odkryłam fantastyczny sposób robienia dżemów, które są tak naprawdę pieczonymi jabłkami. Zdradzę tę tajemniczą recepturę Maganuny (tajemnicę babuni z internetu?): nastawiam je na jakieś 5-7 minut w mikrofalówce, zasypane cukrem. Bardzo niestaroświeckie i pozbawione uroku. Później, jak uznam, że się upiekło-gotowały, przekładam do słoików i pasteryzuję. Urok jest wspaniały, pieczenie w piekarniku się nie umywa do tego sposobu, gorąco polecam.
Druga kwestia to podłoga. Może kiedyś uda mi się rozmnożyć jeszcze bardziej moje złote talenty i zyskać dzięki temu miliony monet. W chałupie niektóre pomieszczenia od lat nie dorobiły się podłogi, w tym spiżarnia. Był tam tylko dół między fundamentami zabudowany przypadkowymi drewnianymi śmieciami. Wyrzuciłam dziś wszystkie żdżory i klonkry (jako że dostałam nowe zlecenie, które mogę odwlekać) i ukonstruowałam stelaż pod nową, normalną podłogę. Po południu powstała i sama nawierzchnia. Ściany też pomalowałam. Przy okazji przeraziłam się, że umoczyłam rękę w żrącej cieczy, która pozbawiła mnie czucia i wytworzyła odrażający bąbel pokryty schodzącą czerniejącą skórą, ale okazało się, że to tylko resztka pianki montażowej, do której przykleił się pył.
To chyba tyle, idę robić naleśniki z tajną recepturą.
Odkryłam fantastyczny sposób robienia dżemów, które są tak naprawdę pieczonymi jabłkami. Zdradzę tę tajemniczą recepturę Maganuny (tajemnicę babuni z internetu?): nastawiam je na jakieś 5-7 minut w mikrofalówce, zasypane cukrem. Bardzo niestaroświeckie i pozbawione uroku. Później, jak uznam, że się upiekło-gotowały, przekładam do słoików i pasteryzuję. Urok jest wspaniały, pieczenie w piekarniku się nie umywa do tego sposobu, gorąco polecam.
Druga kwestia to podłoga. Może kiedyś uda mi się rozmnożyć jeszcze bardziej moje złote talenty i zyskać dzięki temu miliony monet. W chałupie niektóre pomieszczenia od lat nie dorobiły się podłogi, w tym spiżarnia. Był tam tylko dół między fundamentami zabudowany przypadkowymi drewnianymi śmieciami. Wyrzuciłam dziś wszystkie żdżory i klonkry (jako że dostałam nowe zlecenie, które mogę odwlekać) i ukonstruowałam stelaż pod nową, normalną podłogę. Po południu powstała i sama nawierzchnia. Ściany też pomalowałam. Przy okazji przeraziłam się, że umoczyłam rękę w żrącej cieczy, która pozbawiła mnie czucia i wytworzyła odrażający bąbel pokryty schodzącą czerniejącą skórą, ale okazało się, że to tylko resztka pianki montażowej, do której przykleił się pył.
To chyba tyle, idę robić naleśniki z tajną recepturą.
Jesteś boska, ale jak zrobić te jabłka bez mikrofalówki?
OdpowiedzUsuńAch, dziękuję! Tych się niestety nie da. Bez mikrofalówki będą inne. To dziwne, ale są naprawdę lepsze od pieczonych w piekarniku.
OdpowiedzUsuńtakie rewelacje a ja ciagle zapominam ze piszesz we wcieleniu!!??
OdpowiedzUsuńHmmm....
OdpowiedzUsuńJa w codziennym życiu sama zapominam, że to wcielenia.
OdpowiedzUsuńMaga, ja też zapominam, że to wcielenie. Może jednak to wciąż TY? ;p
OdpowiedzUsuń