sobota, 28 stycznia 2012

MIDVINTER

Zdążyłam już zapomnieć, jak się mieszka na wsi zimą. Ogólna zasada brzmi: jak sobie napalisz, tak ci będzie ciepło. S. śpi właśnie nakryty kocem na głowę, koty przycupione zalegają przy piecu. W związku z tym regularnie rozkuwam przemarzniętą pryzmę węgla, suszę pieńki na rurze od komina i palę w kuchni wszystkimi drewnianymi śmieciami - w końcu jest miło i dobrze.

[*** budowa klamrowa***]

Może zlikwidowałam większość śmieci ze strychu, ale został ich jeszcze cały garaż. Te pierwsze nie były rzeczami przodków, jako że pierwszymi przodkami tego strychu jesteśmy my, i to dopiero od kilku lat. Najdziwniejszą zalegającą tam rzeczą jest, o ironio, czarna trumna z wytłaczanek do jajek dostana w roku 2006 od G. w kinie Cytryna. Oprócz tego może jakieś znalezione przy drodze zasuszone żaby. I cholera wie, co tam jeszcze, bo jakieś zapomniane walizki też się nagromadziły.

Kiedy koty nie są zajęte spaniem, oglądają śnieg przez okno. Jak wyjdą, to najpierw latają zafascynowane, a po chwili zaczynają z obrzydzeniem otrząsać łapki i chcą wracać. Wczoraj nasz biały kot po wyjściu z domu od razu wytarzał się w wysypanym przez Hellę popiele.

Ja sama też oglądam śnieg przez okno. Dziś patrzyłam też długo zza biurka na zniżające się i zachodzące słońce, to specyficzne, przygaszonożółte słońce zimowe. Zimą zachodzi właśnie na odludziu za bramą, latem bardziej na prawo, wtedy zachody są rozmyte i bardzo kolorowe, ponoć dlatego, że przeświecają przez toksyczne chmury nad nie tak daleką Łodzią. Jest mróz, ale na dwór zakładam watowaną bluzę hiszpańską i czapkę z uszami, a także wzuwam moje buty z Castle Party na wysokim koturnie, bo dobrze izolują. Zapaliłam tak jeszcze dziś papierosa i S. stwierdził, że wyglądam dziwnie. Nie źle, nie dobrze, ale dziwnie. To chyba dobrze.

[***budowa klamrowa***]

Śmieci do palenia ci u nas pod dostatkiem. Całkiem niedawno spaliłam wersalkę i meblościankę, a także bardzo dużo Wszystkiego. Straż pożarna znów jakimś cudem nie przyjechała, mimo że jak zwykle nie mogłam się opanować i dorzucałam rzeczy, aż płomienie osiągnęły wysokość pięciu metrów. Wtedy oddalony o kawałek dach zaczyna trzeszczeć, a ja polewam garaż wodą z węża, żeby się nie zajął.

P.S. Budowa tak naprawdę nie jest klamrowa, ale nie zachowałam struktury tekstu i chciałam to ukryć.

*updated P.S.*
Zasięg wygląda u nas tak:
(jestem zachwycona tym filmem, brakiem zasięgu zaś tak samo, jak bohater)

6 komentarzy:

  1. Ciekawe, ciekawe...U nas woda z węża jakoś nie chce lecieć w te mrozy. Radzę uważać z wężami, bo gdy resztka wody w nich zamarznie, nie będzie ani wody, ani nawet pękniętego kranu. Jeśli oczywiście jest on na zewnątrz.

    OdpowiedzUsuń
  2. U nas wylatują kawałki lodu, ale wąż wyprowadza się z piwnicy, więc nie jest zupełnie zamarzliwie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Widziałam na razie szwecką wersję tego filmu i była super, mam już też wersję holiłudzką, zobaczymy, czy da radę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zobaczyłam obydwie i jestem bardzo zachwycona. Najpierw holiwódzko i zdjęcia były rili gut i całość bardzo dobra, choć trochę inna. Później szwedzko i jestem bardzo zachwycona, tym bardziej, że była nieco inna. Teraz odkładam na deser kolejne części.

    OdpowiedzUsuń
  5. Olać strukturę tekstu!

    OdpowiedzUsuń
  6. Właściwie to mam może ochotę iść na ten film raz jeszcze, ale z drugiej strony noniewiem i nie_ma_czasu.

    OdpowiedzUsuń