niedziela, 5 lutego 2012

W drodze

Chciałabym napisać, że dużo ostatnio podróżuję, ale chyba tylko się przemieszczam. Czasem jeżdżę. Do podróżowania można zaliczyć chyba tylko szukanie nowych dróg do Łodzi - w piątek pojechałam dziwnymi odludziami, przez zamarznięte pola, księżycowe krajobrazy. Takie widoki i tak mam teraz za oknem. Bardzo lubię jeździć i uwielbiam samochód. (Przypomniał mi się moment w Hiszpanii, kiedy na przerwach obiadowych szłam do auta Z., mimo że było w nim zimno i panował lekki bałagan, ale twierdziłam, że czuję się tam jak w domu...) Zwykle jeżdżę już po zmroku, więc obserwuję światła stacji benzynowych i innych samochodów. Kiedy zamieszkaliśmy w B., gdzie teraz wracam, patrzyłam wieczorami na przejeżdżające ciężarówki, na smugi światła, wyobrażałam sobie, kto w nich siedzi, dokąd jedzie, czy słucha muzyki, co sobie myśli. Teraz mam przebicia tamtego czasu w chwilowych wrażeniach, bardzo ulotnych, zapachach, czasem widokach. Całkiem mi się podoba, że idę przez zamarzniętą ziemię do sklepu i wyliczam grosze na jedzenie:) Cieszyć zacznę się może na wiosnę, na razie skupię się na podobaniumisięjakjest.

Mój samochód jest na sprzedaż. Na mrozie zepsułam zamek od drzwi pasażera i ostatnio musiałam je całe okleić taśmą klejącą na czas jazdy. Poza tym złamałam kluczyk w zamarzniętym korku baku i też go zepsułam, bo wyrwałam obcęgami i śrubokrętem, żeby w ogóle zatankować i dojechać na wieś. W każdym razie poza drobnymi usterkami spowodowanymi tylko przeze mnie samochód jest niezawodny i odpala pięknie nawet przy obecnym mrozie. Jednak nie ma instalacji gazowej, więc na Bałkan nim nie pojadę. Zapraszam do rozważnej licytacji. Możecie dostać też poloneza, jeśli potraficie go naprawić. Pozdrawiam.

Moja nowa lampka inspired by An Q:


Nasza trzoda chlewna:



Rzeczy w trakcie częściowej przeprowadzki:

Krajobraz docelowy:



13 komentarzy:

  1. Trzoda taka dorodna...Szkoda, że proszczoków nie będzie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale że wracasz na amen na wieś cyco?

    OdpowiedzUsuń
  3. raczej cyco niż amen, na razie tak doraźnie i myślę, jak dalej.

    OdpowiedzUsuń
  4. A z samochodami mam podobnie, najchętniej bym ze swojego nie wychodziła, mimo że nie ma wiania na przednią szybę i mu już dwa razy odpadły tablice rejestracyjne. Człowiek siedzi, puszcza sobie muzyczkę i czuje się bezpiecznie i u siebie.

    OdpowiedzUsuń
  5. jajku, jak ja lubię się wypuścić w nieznaną, samochodową dal:)

    mam takiego polonezowatego rupiećka i gdzie to ja już nim nie byłam... po zaoranym polu śmigał:D

    widok trzódki roztapia lody:DDD

    OdpowiedzUsuń
  6. Filemon - jest, Bonifacy - jest, a ten trzeci to kto?:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Trzódka jest przecudna i przeurocza, wyściskałabym ją z wielką chęcią. A stosunki między Kłębkiem a Bazyluszkiem i Alergią układają się, jak widzę, bardzo dobrze, mimo że widują się raczej rzadko?

    OdpowiedzUsuń
  8. Chciałabym wiedzieć, jak to się robi, że się lubi jeździć... :/ Chyba trzeba się z tym urodzić :/

    OdpowiedzUsuń
  9. Czy słusznie domniemam, iż okolice odludne i pozamiejskie inspirują Cię do twórczości blogowej, co raduje moje serce (podobnie jak, podejrzewam, wszystkich czytelników maganuny.blogspot.com)?

    OdpowiedzUsuń
  10. Alergia_ Brzydka sprawa, ale imie piekne pisye jak pisy bo mi sie klawiatura roychryanila...... ech... moja corka bedyie nosic imie osteoporoza

    OdpowiedzUsuń