sobota, 18 czerwca 2016

Niebezpieczeństwa i konspiracje

Po budziku o godzinie ósmej wpadłam w otchłań snów kolorowych i intensywnych. Zapamiętałam, że na samym końcu była zima i S. robił nad rzeką zdjęcia i wpadł do wody, nagle zupełnie pod powierzchnię. Rzuciłam się szybko szukać i wyciągać, na szczęście był od razu pod wodą, nie jak w normalnym koszmarze. Ułożyłam na brzegu, wycisnęłam wodę i o dziwo zaczął zaraz oddychać, więc poszłam szukać pod ciemną zimową wodą aparatu. W końcu znalazłam, a przy okazji stare magnetofony, podczas gdy dalej dostrzegłam wraki samochodów i coraz większe zagłębie rzeczy pochłoniętych, zagubionych, wyrzuconych. Poczułam się dość niespokojna, ale śnieżna zima zawsze działa na mnie odświeżająco, więc obudziłam się już bez strachu.

A propos snów – od kilku dni mijam w drodze z pracy warszawę zaparkowaną przed zajazdem. Za każdym razem przypomina mi się sen, w którym przyjechałam do K. i zobaczyłam, że Izka trzyma w garażu właśnie białą warszawę, po czym usłyszałam, że mi jej nie da, bo wiedziała w tym śnie, że o to zapytam. Logiczne. Nadal myślę, że byłabym skłonna nagle przetracić mnóstwo pieniędzy na ładną warszawę w dobrym stanie, co wiąże się z moim przeświadczeniem o zdolności przedmiotów do zatrzymywania czasu. W ten temat powinnam się zagłębić, bo jest dość istotny w kontekście składowania na strychu mebli, szatkownicy do kapusty, masy dziwnych rzeczy, w tym starego okna, o które nikt o dziwo nie zapytał, ale może wszyscy się przyzwyczaili, że nie ma po co zadawać pytań. Na szatkownicę O. zareagowała, jak już chyba pisałam, mówiąc: "O! Szatkownica". Okna nie skomentowała, ale ustawiłam je za bieliźniarką babuni, więc może nie dostrzegła. Teraz chyba tylko robi konspirację za moimi plecami, wiem, bo jak byłam ostatnio w K. i Izka powiedziała, że wyrzuca stoliki nocne, to dodała, że wystawia je po prostu i nie wie, co się z nimi później stanie, bo ona ma zakaz dawania mi starych rzeczy. Po prostu mi mówi, że stoliki są do wyniesienia, żeby nie było później na nią. Ponieważ stolików nie miałam już gdzie ukryć, bo są za duże, przez dwa tygodnie jeździły ze mną w samochodzie, nie tylko do miasta do pracy, pojechały także do Warszawy na krótką wycieczkę. Po powrocie uznałam, że O. i tak nie zagląda do części garażu, w której nie ma jeszcze podłogi, a wysypałam tam potłuczone szyby, więc dwa meble potraktowane płynem przeciw kornikom czekają tam na lepsze czasy.

PS Dopisuję, bo to ważne: O. śniło się dzisiaj, że zbierała grzyby w Parku Łazienkowskim, który był bardzo blisko, a później przyjechałam po nią samochodem okrytym całym rudą, brudną płachtą, bo odprysnął lakier.

1 komentarz:

  1. Owa ruda, brudna płachta znalazła się dziś - nareszcie - we właściwym płachtom koszu na śmieci.

    OdpowiedzUsuń