Mieszkam w Łodzi już miesiąc i się już namieszkałam. Chyba czas się wyprowadzić. Po większości życia na mrocznych bagnach i w jaskiniach nietoperzy, в деревни, nie licząc Costabrava, mogę być pewna, że nie przestawię się na jakieś dziadostwo. Miejskie życie, kina puby kawiarnie koncerty och dużo się dzieje jakie to ekscytujące, w Łodzi teraz tyle się dzieje. Kogo obchodzi dużo się dzieje. Nienawidzę dużosiędziania, јебем ти град. Jak chcę, żeby się coś działo, to jadę do wsi obok do sklepu albo idę na cmentarz. Albo czekam na burzę, albo palę stare meble. И если есть порох, дай и огня. To pewnie na starość się tak robi, ale co z tego. Już pomijam galerię naprawdę potwornych nie tylko antysemickich napisów na murach. Może wszystkie miasta są takie same, a ja po prostu jestem ze wsi. Мрзим Лођ, мрзим градове. Na razie nie mam innej opcji, przynajmniej równie autonomicznej, więc z rok na pewno tu spędzę. Staram się widzieć plusy, żeby nie było: na przykład nie mieszkam w sześć osób i psy, tylko mogę oddawać się samotności. Ciszy nie, bo курве без мозга włączają za ścianą telewizor, który gra głośno do pierwszej w nocy, gdy ja muszę zasnąć wcześnie, żeby bladym świtem dotrzeć do mojej wyrobniczej pracy i jeszcze być skuteczną w mózgu. Волим новац, много денег.
Żeby nie stać w miejscu, oglądam dziwne działki i domy z ogłoszeń. Jako że moje standardy są nieco nietypowe, nie znajduję wiele mi odpowiadających, ale od listopada obejrzałam cztery. Jedna była do niczego, inna nie za bardzo, kolejna miała być ogromną działką ze stawem, a okazała się półtorahektrowym ponurym bagniskiem. Uwielbiam ponure bagniska, ale pod warunkiem że można gdziekolwiek w ich pobliżu suchą nogą stąpnąć. Inna była taka, niemal mnie skusiła, wokół tylko opuszczone domy złe, ale była daleko:
Kiedy dotarliśmy tam z A., robiło się już ciemno. Gdy uchyliliśmy drzwi, z ciemnego pomieszczenia wybiegło martwe zło, które wcześniej pożywiało się tam pierwszym właścicielem, i, ciągnąc za sobą swój szary odwłok, zniknęło wśród drzew.
Gdyby nie było tak daleko…
Żeby nie stać w miejscu, oglądam dziwne działki i domy z ogłoszeń. Jako że moje standardy są nieco nietypowe, nie znajduję wiele mi odpowiadających, ale od listopada obejrzałam cztery. Jedna była do niczego, inna nie za bardzo, kolejna miała być ogromną działką ze stawem, a okazała się półtorahektrowym ponurym bagniskiem. Uwielbiam ponure bagniska, ale pod warunkiem że można gdziekolwiek w ich pobliżu suchą nogą stąpnąć. Inna była taka, niemal mnie skusiła, wokół tylko opuszczone domy złe, ale była daleko:
Kiedy dotarliśmy tam z A., robiło się już ciemno. Gdy uchyliliśmy drzwi, z ciemnego pomieszczenia wybiegło martwe zło, które wcześniej pożywiało się tam pierwszym właścicielem, i, ciągnąc za sobą swój szary odwłok, zniknęło wśród drzew.
Gdyby nie było tak daleko…