środa, 25 października 2017

Znamię Szatana

Popołudniem wybrałam się do dermatologa, aby za radą S. upewnić się, czy aby na pewno wkrótce nie umrę, jak się obawiał, jak zwykle (czasem się sprawdza). Dzięki wizycie do wieczora pozostawałam pod wrażeniem diagnozy: MAM ZNAMIĘ SZATANA. Pan doktor nawet powtórzył to z angielską czy też może łacińską nazwą i czułam się wyjątkowo. Zaniepokoiłam się dopiero w domu, kiedy postanowiłam wyszukać w internecie, z czym to się wiąże i czy to bardzo prestiżowe. No i czytam, że bardzo niepokojące, można sobie zresztą łatwo wyobrazić lub sprawdzić, co w sieci piszą o znamieniu Szatana. Po dłuższym bezowocnym przewijaniu poszłam po rozum do głowy i opisałam znamię obrazowo. I co? I ze złością, że to sprawdziłam, odnalazłam znamię Suttona! Gdybym nie była zbyt ciekawska (pierwszy stopień do piekła), pozostałabym w przekonaniu, że mam znamię Szatana! A tak nie mam! Diabli wzięli. (Wygląda natomiast dużo ładniej niż na obrazkach). A doktor powiedział to kilka razy i to naprawdę wyraźnie, byłam pewna. To mniej więcej jak delikatesy, które z wielkim zdziwieniem odczytałam kiedyś jako apokalipsa, albo putas automaticas zamiast puertas automaticas.

Inne newsy: spaliłam z żalem stare szafki, bo uznałam, że nie zrobię z nich nic ładnego. A tu nagle kolega z pracy kupił za półtora tysiąca dokładnie taką samą szafkę nocną przyłóżkową, tylko przerobioną przez artystkę w oczojebny wzór o wysokiej zawartości artyzmu. Wściekłam się na tyle, że aż poszłam wyciągnąć ze śmieci drzwi z lustrem od starej szafy i odarłam już do połowy z politury. Nienawidzę, jak ktoś jest porównywalną artystką ode mnie i jeszcze mu/jej płacą milijony monet.

Co do dawnych zawodów, to zaczęłam czytać drugą książkę o ewolucji wydaną przez Centrum Nauki Kopernik. Pierwsza była językowo wspaniała, perfekcyjna. A przy tej, większej, wściekłam się po 30 stronach, bo znalazłam 13 błędów i przeszłam w tryb korekty z ołówkiem, a nie układania sobie w głowie, jak powstawał człowiek. Plus jest taki, że rozważam przejście na emeryturę i zajęcie się książkami już po 35-ce, nie 40-ce, chyba że nie będzie już Polski i mało kogo będzie obchodził język polski (ładne połączenie ze sklepem apokalipsa).

Z innych ciekawostek to rozmawiałam niedawno pierwszy raz po latach z chłopcem, z którym spotykałam się w starych złych czasach dekadę temu w Barcelonie. Więc mówi mi o swoim narzeczonym i nawiązuje: "Ma podobne hobby jak ty"; robi pauzę, żebym zdążyła się zastanowić i pomyśleć, że może hmm, literatura bałkańska? gramatyka porównawcza języków słowiańskich? etymologia? postmodernizm? podmioty nomadyczne? a on co po pauzie? "LUBI JEŚĆ I SPAĆ". Kurtyna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz