Pogrzeb pradziadka (puenty nie ma, jak to we współczesnej narracji, która oddaje brakiem dawnej struktury, że Gott ist tot).
W październiku spadła na mnie nieoczekiwana wieść, zadzwonił Zły Dziadek i zawiadomił mnie, że na początku listopada odbędzie się pogrzeb pradziadka i że chciałby, żebym była obecna jako jedno z trzech prawnucząt, które pradziadek znał.
Zdębiałam.
Pamiętałam jeszcze pradziadka, cieszył się ze swoich prawnuków i mam w głowie jego obraz, jak siedzi w kuchni i się do mnie uśmiecha. Byłam w lekkim szoku, bo pradziadek umarł, gdy miałam pięć lat. Urodził się w ZSRR w 1905 roku i żył na tyle długo, żeby doczekać końca PRL. W czasie wojny aresztowany, w przeciwieństwie do rozstrzelanych na miejscu szwagrów trafił, zdaje się, do obozu w Kozielsku, skąd miał być przewieziony do Katynia, ale udało mu się uciec z transportu przez dziurę w podłodze pociągu. Taka to historia.
Pradziadek żył długo, ale nie żyło im się dobrze z moją Złą Prababką, poślubioną z tzw. rozsądku. (Prababcia żyła jeszcze dłużej, umarła, kiedy uczyłam się już do matury.) Nosiło go więc po kraju i ostatecznie umarł w niezrozumiałym dla mnie i niewyjaśnionym przez rodzinę mieście.
Zły Dziadek niewiele wyjaśnia, po prostu mówi, jak jest. Powiedział tylko, że przenosi grób pradziadka, żeby był pochowany tu, gdzie teraz mieszkają, razem z prababcią. Zła Babka powiedziała mi na stronie, że prababcia by się w grobie przewróciła, bo nienawidziła pradziadka, ale że nie będzie już tego dziadkowi przypominać, bo widocznie po osiemdziesiątce ma potrzebę mienia rodziców pochowanych w pobliżu. Ma rację, tak mogę sama dbać o groby, zamiast zapominać, gdzie w dziwnych miejscach kraju je znaleźć.
Wydarzenie trwało dłużej, niż się spodziewałam. Wszystko się wydłużyło, bardzo przeciągnęło, nie poszło po myśli, więc ostatecznie wróciłam na jakiś czas do domu i dotarłam na właściwy pogrzeb późnym popołudniem. Pradziadek został pochowany w nowym miejscu w surowej drewnianej skrzyni. Dziadek, który pojechał na poprzednie miejsce pochówku, żeby wszystko nadzorować, jako że w swojej naturze nie dowierzał, że grabarze faktycznie go nie oszukają i nie przywiozą pierwszej lepszej garści ziemi, zrelacjonował mi przebieg całego dnia drobiazgowo, ze szczegółami, dużo bardziej obrazowo, niż bym oczekiwała.
Amen.
W październiku spadła na mnie nieoczekiwana wieść, zadzwonił Zły Dziadek i zawiadomił mnie, że na początku listopada odbędzie się pogrzeb pradziadka i że chciałby, żebym była obecna jako jedno z trzech prawnucząt, które pradziadek znał.
Zdębiałam.
Pamiętałam jeszcze pradziadka, cieszył się ze swoich prawnuków i mam w głowie jego obraz, jak siedzi w kuchni i się do mnie uśmiecha. Byłam w lekkim szoku, bo pradziadek umarł, gdy miałam pięć lat. Urodził się w ZSRR w 1905 roku i żył na tyle długo, żeby doczekać końca PRL. W czasie wojny aresztowany, w przeciwieństwie do rozstrzelanych na miejscu szwagrów trafił, zdaje się, do obozu w Kozielsku, skąd miał być przewieziony do Katynia, ale udało mu się uciec z transportu przez dziurę w podłodze pociągu. Taka to historia.
Pradziadek żył długo, ale nie żyło im się dobrze z moją Złą Prababką, poślubioną z tzw. rozsądku. (Prababcia żyła jeszcze dłużej, umarła, kiedy uczyłam się już do matury.) Nosiło go więc po kraju i ostatecznie umarł w niezrozumiałym dla mnie i niewyjaśnionym przez rodzinę mieście.
Zły Dziadek niewiele wyjaśnia, po prostu mówi, jak jest. Powiedział tylko, że przenosi grób pradziadka, żeby był pochowany tu, gdzie teraz mieszkają, razem z prababcią. Zła Babka powiedziała mi na stronie, że prababcia by się w grobie przewróciła, bo nienawidziła pradziadka, ale że nie będzie już tego dziadkowi przypominać, bo widocznie po osiemdziesiątce ma potrzebę mienia rodziców pochowanych w pobliżu. Ma rację, tak mogę sama dbać o groby, zamiast zapominać, gdzie w dziwnych miejscach kraju je znaleźć.
Wydarzenie trwało dłużej, niż się spodziewałam. Wszystko się wydłużyło, bardzo przeciągnęło, nie poszło po myśli, więc ostatecznie wróciłam na jakiś czas do domu i dotarłam na właściwy pogrzeb późnym popołudniem. Pradziadek został pochowany w nowym miejscu w surowej drewnianej skrzyni. Dziadek, który pojechał na poprzednie miejsce pochówku, żeby wszystko nadzorować, jako że w swojej naturze nie dowierzał, że grabarze faktycznie go nie oszukają i nie przywiozą pierwszej lepszej garści ziemi, zrelacjonował mi przebieg całego dnia drobiazgowo, ze szczegółami, dużo bardziej obrazowo, niż bym oczekiwała.
Amen.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz