Wyszłam dziś z domu wcześnie rano. Przebiegłam żwawo przez zaśnieżone na nowo podwórko, tym razem uważając, żeby nie poślizgnąć się i nie runąć w błoto, jak rano tego dnia, gdy biegłam na rozmowę kwalifikacyjną w pożyczonym eleganckim ubranku. Wyjrzałam szybko zza bramy, autobus nie jechał, więc uspokojona poprawiłam czapkę i spokojnym krokiem ruszyłam w stronę przystanku. Psy spokojnie szczekały dupami, a słońce wschodziło na zachodzie, jak to u nas bywa o wczesnych porach.
Nieokreśloną ilość czasu później ocknęłam się w Łodzi. Niewiele się zmieniło względem wsi, jedynie budynki były bardziej zniszczone. Poszłam do pracy.
Nie jestem pewna, czy lubię pracować. Z jednej strony moje życie zyskuje stały rytm, z drugiej zaś najbardziej lubię w nim wyglądać przez okno, pijąc herbatę. W pracy, gdzie wszystko ma być zrobione na wczoraj, żeby dwie godziny temu poszło do druku, niekoniecznie mam możliwość realizowania tego modelu. Plusem jest też, że dużo się uczę. Głównym plusem jest to, że dostaję za pracę pieniądze. Pieniędzy nigdy nie za wiele, a zwykle za mało. Na nowe okna i tak nie odłożę. Ale nic to, zostało mi jeszcze trochę książek do sprzedania.
Po tej przedpołudniowej refleksji wracam do korekt i składów.
Czekam na wypłatę, będę mogła wreszcie oddać do naprawy maszynę do szycia.
C.d.n.
*UPDATE*
ja w pracy, wyjątkowo nie w garsonce i żakiecie:
Nieokreśloną ilość czasu później ocknęłam się w Łodzi. Niewiele się zmieniło względem wsi, jedynie budynki były bardziej zniszczone. Poszłam do pracy.
Nie jestem pewna, czy lubię pracować. Z jednej strony moje życie zyskuje stały rytm, z drugiej zaś najbardziej lubię w nim wyglądać przez okno, pijąc herbatę. W pracy, gdzie wszystko ma być zrobione na wczoraj, żeby dwie godziny temu poszło do druku, niekoniecznie mam możliwość realizowania tego modelu. Plusem jest też, że dużo się uczę. Głównym plusem jest to, że dostaję za pracę pieniądze. Pieniędzy nigdy nie za wiele, a zwykle za mało. Na nowe okna i tak nie odłożę. Ale nic to, zostało mi jeszcze trochę książek do sprzedania.
Po tej przedpołudniowej refleksji wracam do korekt i składów.
Czekam na wypłatę, będę mogła wreszcie oddać do naprawy maszynę do szycia.
C.d.n.
*UPDATE*
ja w pracy, wyjątkowo nie w garsonce i żakiecie:
cieszę, bo ja bardzo cenię oraz szanuję panie redaktorki. mam nawet takiego różewicza ulubionego, którego są pośrednimi bohaterkami:
OdpowiedzUsuń"Korekta
Śmierć nie poprawi
w zwrotce ani jednej linijki
to nie korektorka
to nie życzliwa pani
redaktorka
zła metafora jest nieśmiertelna
kiepski poeta który umarł
jest kiepskim zmarłym poetą
nudziarz po śmierci nudzi
głupiec zza grobu
jeszcze głupstwa gada".
ps. pod biurkiem twoje służbowe balerinki?
Baleronki!
OdpowiedzUsuńPS Widzę, że nieprosty znów nadaje :D
OdpowiedzUsuń(ad apdejt) casual Tuesday? :P
OdpowiedzUsuńTo glany czy obuwie glanopodobne?
ojej, ale ten nieprosty z blogrolki to jakiś inny nieprosty, ten dzieci niańczy, ewwwwww...
OdpowiedzUsuńO nie, tak zwykle się dzieje, wystarczy skasować konto i jakieś badziewie na jego miejsce wskakuje, żeby wykorzystać popularny adres... lepiej zawieszać profile...
OdpowiedzUsuńLeczę się u doktora Martensa, więc jest to oryginalne (choć schodzone) obuwie ortopedyczne;-)
Zdravo Maganuna!
OdpowiedzUsuńJuż jesteś u Poljskoj?
Wiesz, że chętnie bym się z Tobą spotkał?
Srdacan pozdrav,
Boda knjigovoda