wtorek, 10 lutego 2015

Aluminiowa Syrena

Wracałam wczoraj wieczorem do domu dość późno w nocy i zauważyłam coś, czego z jakiegoś powodu wcześniej nie widziałam. Na dziurawej drodze było pełno kałuż z roztapiającego się śniegu. W miarę jak jechałam naprzód, plamy światła z reflektorów odbite w kałużach wędrowały w górę krajobrazu, tworząc ławicę podłużnych jasnych plam unoszących się i znikających w drzewach po bokach i na polach.

Dziwne zjawisko. Dość logiczne, ale wcześniej tego nie dostrzegłam, a często jeżdżę po niezbyt luksusowych traktach. Może po prostu mój poprzedni samochód miał inaczej ustawione lampy, a może rzadko jeździłam tuż po deszczu.

Zdjęcia poglądowe nie przedstawiają mojego prawdziwego samochodu, tylko wymarzony, który znalazłam na allegro jeszcze w czasach emigracji na Południu (Kostabrawa) i mało nie kupiłam, mimo że nie miał silnika ani skrzyni biegów. (To pewnie rodzaj schorzenia.)

Jeździ na superklej z filmu "Ucieczka Pippi", podobnie jak syrena, w której bawiłam się w dzieciństwie. Dziadziuś miał ją zawiesić na łańcuchach na akacji, żebyśmy siedzieli sobie na górze, ale w końcu sprawa się rozmyła. Jakiś czas temu śniło mi się, że założył do niej drewniane koła, wziął czerwoną walizkę i odjechał.



4 komentarze:

  1. O rety, taki to chyba można dostać już tylko w Doniecku albo w Dombasie. A biorąc pod uwagę stan techniczny, raczej nie przepuszczo przez granice.

    Zawieszenie- impressive!

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekaj, o ile dobrze pamiętam to wtedy wylictowałaś tę warszawę, a potem odkręcałaś zakup u sprzedawcy "proszę pana, bo ja przez pomyłkę kliknęłam, ręka mi zadrżała i poszło".

    OdpowiedzUsuń
  3. Chciałam to po latach zataić, ale niech będzie...

    OdpowiedzUsuń
  4. zdradzonaczarodziejka2 marca 2015 17:00

    Oreiro mnie ubiegła....Kupiłaś.

    OdpowiedzUsuń