Idzie wiosna. Tak, to nic nowego ani niespodziewanego, ale potrzebuję powtórzyć: wiosna się zaczyna, bo przez ostatnie miesiące tak przywykłam do szarości (nawet jeśli zima była lekka), że miałam wrażenie, że to już stałe warunki i będzie tak zawsze. Od jakichś trzech lat tak mam, że z nadejściem zimy wpadam w poczucie, że zima jest na stałe. Dlatego powtarzam sobie sama, że jest zielono. Zaczyna rosnąć trawa i widzę pączki. Byliśmy rowerami przy bajorze, gdzie w zeszłym roku były niebieskie żaby, ale w tym roku były czarne. Nie wiem, czy coś nie tak z żabami, czy koniec świata. Może tamte uciekły i na ich miejsce przyszły nowe (ale dlaczego tamte nie zabrały ze sobą jeziora?). Żaby robiły wielki hałas i czułam się wtedy spokojna i na miejscu. Nagrałam i puszczam czasem, poprawia mi nastrój, choć to nie to samo. Bardzo chciałabym mieć przy samym domu wodę z żabami. Żeby ich było dużo i żeby ciągle skrzeczały i rechotały. Uwielbiam żaby. Jestem przeszczęśliwa, jeśli latem zasypiam, a przez uchylone okno słyszę jeszcze skrzek. W ogóle żaby to jedne z moich ulubionych zwierząt. W zeszłym roku hodowaliśmy kijanki i były strasznie ładne. Ogryzały glony, po które jeździłam rowerem i przywoziłam w słoiku. Wypuściliśmy je do stawu, zanim się całe przemieniły. Wyobrażam sobie, że jak podjeżdżamy, to nas poznają i podpływają do brzegu, wyglądając nieco spod wody. Co jest mało prawdopodobne, bo, jak wspomniałam, tamte były od niebieskich żab, a teraz zastaliśmy czarne.
poniedziałek, 30 marca 2015
poniedziałek, 23 marca 2015
Al borde de un ataque de nervios
W ciągu zeszłego miesiąca doprowadziłam się do niemal-załamania. (Nie tylko ja zresztą.) Nabrałam zleceń, za dużo, po czym dostałam zapalenia maganuny, głównie psychicznego, gorszego od tego objawiającego się rzuceniem choinką przed świętami. Po prostu odechciało mi się wszystkiego i przestałam robić cokolwiek, by w nocy przed tzw. dedlajnem oszaleć z nerwów i zrobić. Mówiłam wiele razy znajomej pracoholiczce, że tak nie wolno, bo to szkodliwe i co to za szycie, jak siedzi się i płacze nad pracą, a potem sama tak zrobiłam. Koniec końców może i dobrze, że zrobiłam więcej, bo zlecenia chwilowo nie spływają dalej. Ale tak samo mówiła znajoma pracoholiczka.
Widzicie, jak ohydnie praca weszła w moje pokrzepiające narracje MGNN? Odrażające. Nie może tak być.
Dlatego na razie lekceważę wszystkie obowiązujące mnie prace i idę kłaść wełnę mineralną między legary podłogi w salonie. Powoli zaczyna się wiosna (może to przedwiośnie?). Chcę sobie przypomnieć, że lubię żyć i że jest masa rzeczy, które lubię robić, zamiast stresowania się i robienia bzdur. Dorosłe życie to nie jest moja specjalność.
No i kupiliśmy po dwudziestu pięciu latach nową kuchenkę i materace!!! Szok i niedowierzanie!
Poza tym O. wypatrzyła w domu szatkownicę do kapusty, którą w ramach zbierania ważnych Rzeczy przywiozłam z K., ale nic nie powiedziała, tj. powiedziała "o, szatkownica do kapusty", nie krytykując, co znowu przywiozłam. Zamierzam na przyszłym poddaszu (które nadal jest podejrzanym strychem) zrobić Pokój Rzeczy, gdzie z piedestałem będą siedzieć wszystkie szatkownice do kapusty, pralki ręczne, lampy, stare meble, stare zasłonki, stare wszystko, a ja będę wchodzić do tego pokoju i zażywać uspokojenia, że nie wszystko znika pochłaniane przez czas i nie wszystko zniknęło dawno temu na zawsze. Rzeczy mi pozwalają zagłuszyć niepokój.
Widzicie, jak ohydnie praca weszła w moje pokrzepiające narracje MGNN? Odrażające. Nie może tak być.
Dlatego na razie lekceważę wszystkie obowiązujące mnie prace i idę kłaść wełnę mineralną między legary podłogi w salonie. Powoli zaczyna się wiosna (może to przedwiośnie?). Chcę sobie przypomnieć, że lubię żyć i że jest masa rzeczy, które lubię robić, zamiast stresowania się i robienia bzdur. Dorosłe życie to nie jest moja specjalność.
No i kupiliśmy po dwudziestu pięciu latach nową kuchenkę i materace!!! Szok i niedowierzanie!
Poza tym O. wypatrzyła w domu szatkownicę do kapusty, którą w ramach zbierania ważnych Rzeczy przywiozłam z K., ale nic nie powiedziała, tj. powiedziała "o, szatkownica do kapusty", nie krytykując, co znowu przywiozłam. Zamierzam na przyszłym poddaszu (które nadal jest podejrzanym strychem) zrobić Pokój Rzeczy, gdzie z piedestałem będą siedzieć wszystkie szatkownice do kapusty, pralki ręczne, lampy, stare meble, stare zasłonki, stare wszystko, a ja będę wchodzić do tego pokoju i zażywać uspokojenia, że nie wszystko znika pochłaniane przez czas i nie wszystko zniknęło dawno temu na zawsze. Rzeczy mi pozwalają zagłuszyć niepokój.
wtorek, 10 marca 2015
Jak NIE robić
Przechodziłam dziś przypadkiem obok jakiegoś stoiska promocyjnego na uniwersytecie. Pomyślałam, że coś tam reklamują, a ponieważ z daleka widziałam tace ze słodkim, od razu ściągnęłam w tamtą stronę.
MGNN (podchodząc z chciwym wzrokiem do stolika): - Dzień dobry, czy to jest miejsce, gdzie można dostać cukierka?
Pani: - Dzień dobry. Nie tylko. Można też dostać pracę. (Wymienia pracę, którą chciałaby dostać MGNN, a nawet jej szukała.)
MGNN: - Jak się na starcie rzuciłam tylko na cukierki, to czy wszystko już stracone?
Pani: - Nie, proszę wypełnić formularz.
No i wypełniwszy, pójdzie do jakichś i baz i kto wie. Mam dwie połowiczne prace i jednej nie lubię, więc chętnie wymieniłabym ją na tę promowaną, nawet bez cukierków. (Wzięłam dwa, mam nadzieje, że to nie zaprzepaści moich szans.)
MGNN (podchodząc z chciwym wzrokiem do stolika): - Dzień dobry, czy to jest miejsce, gdzie można dostać cukierka?
Pani: - Dzień dobry. Nie tylko. Można też dostać pracę. (Wymienia pracę, którą chciałaby dostać MGNN, a nawet jej szukała.)
MGNN: - Jak się na starcie rzuciłam tylko na cukierki, to czy wszystko już stracone?
Pani: - Nie, proszę wypełnić formularz.
No i wypełniwszy, pójdzie do jakichś i baz i kto wie. Mam dwie połowiczne prace i jednej nie lubię, więc chętnie wymieniłabym ją na tę promowaną, nawet bez cukierków. (Wzięłam dwa, mam nadzieje, że to nie zaprzepaści moich szans.)
Subskrybuj:
Posty (Atom)