poniedziałek, 28 czerwca 2010

Kroniki Marsjanskie

Jest tak gorąco, że nie chce mi się wyjść z domu. Byłam przed południem z psem w parku i to mi wystarczy. |Chociaż przyznaję, że wcale nie jest jakoś koszmarnie. W parku natomiast siedzą zielone papugi i skrzeczą dziobiąc szyszki. I gapią się, jak się gapię do góry na nie. Jestem oblepiona gorącem i ogłupiała wyjątkowo.

Ładny jest widok na miasto nocą, księżyc odbija się na horyzoncie w morzu, a w dzień jeszcze bardziej jak z filmu. Wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma, a to jest właśnie to miejsce. Nie wyrażę się precyzyjniej w tym klimacie.

3 komentarze:

  1. Kochana Mgnn. Ja rozumiem potrzebę kreowania funeralnej atmosfery na blogu, nawet sam przyłożyłem do tego ręki.

    Wszelako, czarne czcionki na czarnym tle to przesada.

    Niechże chociaż będą szare, żeby coś się dało odczytać.

    Zazdroszczę księżyca odbitego w wodzie, ale uznaję za zdumiewający zbieg okoliczności i świadectwo głębokiej, mistycznej, kabalistyczno jogicznej więzi, że jak wczoraj szłem spać, to nagle wzrok mój utkwił wpatrzony w księżyc w pełni przysłonięty sylwetkami sosen, co wszytko wyglądało jak z podręcznika zenu.

    OdpowiedzUsuń
  2. ależ kochana! ja nie robiłam ani nie widzę czarnych trzcionek na czarnym tle... gdzie so? a jeśli so, to możesz zmienic...

    OdpowiedzUsuń
  3. zasadniczo linki, które się kliknęlo są czarne na czarnym

    OdpowiedzUsuń