wtorek, 29 czerwca 2010

Opowiesci Kosmogradzkie

Chyba dostalam udaru slonecznego. Na szczescie na stronie zdrowybobas.pl udalo mi sie wyczytac porade, co wtedy robic, wiec pije chlodne plyny oraz okladam czolo i kark rozmieklym namoczonym recznikiem papierowym (z powodu deficytu tradycyjnych).

Z innych dziedzin istnienia to nie kupilam jeszcze Galki Z Bozia, z tej prostej przyczyny, ze wcale nie mam ochoty jechac do centrum. Calkiem zadowolona siedze na zboczu gory przy parku Guinardo i wychodze tylko na sama gore, zeby Barcelone ogladac z gory i z daleka. Naogladalam sie jej do oporu swojego czasu. Stad jest oddalona i ten dystans mnie zupelnie satysfakcjonuje, na razie. Jutro wybiore sie i tak zalatwiac sprawy podatkowe oraz na zakupy. Przez poprzednich kilka dni patrzylam to na ksiezyc odbijajacy sie w morzu (to tam czytalam na plazy w wikendy), na antene przy wzgorzu Mont Juic (to tam chodzilismy biegac i dzialy sie w poblizu ostatnie miesiace bytnosci na poludniu), na Sagrade Familie (poczatki w BCN), na port przy hydroelektrowni (gdzie pierwszy raz przypadkiem doszlam do morza srodziemnego). I takie tam... takie tam... opowiesci kosmogradzkie.

c.d.n. b.y.c.m.o.z.e.

2 komentarze:

  1. poprawiłem kolory

    OdpowiedzUsuń
  2. jeszcze zlikwiduję te idiotyczne kody captcha, co przeszkadzają nachalnie w komentowaniu

    OdpowiedzUsuń