czwartek, 15 lipca 2010

Wietrzenie lisów

Otóż, drogi pamiętniczku, wciąż jesteśmy w trakcie letnich porządków. Nie służy to moim nerwom, gdyż wyszedłszy wczoraj przed dom dostałam migotania przedsionka z powodu truchła, które zawisło później na ławce w kuchni. Okazało się, że O. znalazła na dnie jakiejś szafki lisa, którego dostała od Prababki Lodzi, i postanowiła go wywietrzyć. Między Bozią a prawdą znalazła jeszcze kołnierz z lisa, ale go wyrzuciła, bo postanowił zrzucić sierść na lato.



Więc lis się wietrzy do teraz, towarzyszył mi również w śniadaniu.

Pamiętam, jak Zła Babka wyciągnęła kiedyś swoje lisy z szafy, pokazała O. i H. i powiedziała do H. "to będzie kiedyś twoje". H. nieomal umarła z zachwytu i szczęścia. Bezcenne. Lisy mają plastikowe oczy i w pyszczku zapięcie, które pozwala wczepić początek w koniec i umieścić na szyi. Nadal nie próbowałam. Może kiedyś dojrzeję.

6 komentarzy:

  1. A nie wierzyłam jak mi mówiłaś o tych lisach. Matulu, masakra.

    OdpowiedzUsuń
  2. przy jakiej okazji ja to mówiłam?

    OdpowiedzUsuń
  3. Przy okazji spacerowania wieczorem po Poz. O tym zamykaniu w pyszczku zwłaszcza.

    OdpowiedzUsuń
  4. O ile dobrze sobie przypominam Mgnn wspominała o lisach na swoim blogu, ino zdjęć wtedy nie wstawiła.
    Też mam lisa, ale w kolorze łososiowym i nie noszę, bo nie pasuje do koloru moich oczu.
    No i mój nie ma odpinanego ogona jak ten na obrazku.

    OdpowiedzUsuń
  5. ogon to przypadek. odpadł. ktoś przyszył nitką, ale znów odpadł. uznałam to za przeznaczenie.

    OdpowiedzUsuń
  6. jakoś dopiero teraz, gdy po raz czwarty spojrzałem na to zdjęcie, dotarł do mnie w pełni smutek urealniony w tym ponurym zwiśnięciu lisiej skóry.

    Zastanawiam się, co by było, gdybyśmy ludzi obdzierali po śmierci ze skóry.

    Na pamiątkę.

    Wyobrażam sobie potem babcię lub dziadka wiszącego na wieszaku w szafie. Lub choinki na święta przystrojone powierzchnią twarzy zeszłych krewnych.

    Dziwne.

    Dziwne jak temperatura wypacza myśli.

    Dziwne.

    OdpowiedzUsuń