Nastąpiło. Nareszcie. Wyczekiwane. Po za długim czasie ogrzewania chałupy piecem kuchennym dziś opaczność zesłała nam spóźnione centralne ogrzewanie. Nie jesteśmy już prawdziwymi ludźmi wsi i lasu, nie musimy już, jak przez całe moje dzieciństwo i wczesną młodość (?), palić w piecu w każdym pokoju, a rano oglądać wodę do kwiatków zamarzającą na parapetach. Wygraliśmy! Cywilizacja dotarła i pod nasze kryte blachodachówką strzechy. Nieocieplone, bo dopiero zaczynam pchać wełnę między krokwie. Na razie nad sufit nad salonem, który nie jest salonem i spełniałby jakąkolwiek funkcję, gdyby zasypać go śniegiem. Na razie stoją w nim odkorniczane meble, drewniana mapa Europy, kosiarka, różowe meble ogrodowe i inne rupiecie. Jakbyście już zapomnieli, bo ja zapomniałam, to zaczęłam od tego, że minęły czasy prababek i mamy już centralne ogrzewanie. Kiedyś też je mieliśmy, ale padło. W każdym razie od powrotu z pracy czuję się, jakby było święto. W domu ciepło, nie tylko przy piecu, najadłam się, napiwszy, zjadłam dużo słodkiego, siedzę. Zadowolona, pokrzepiona i krzepka. Zadowolona. W cieple. Jadłam, powtarzając pod nosem "jedzenie jest smaczne, jedzenie jest dobre". W cieple. Dobrze, bo zużyłam już wszystkie stare mysie gniazda, których używałam do rozpalania. Potem zaczęłam palić kawałkami dostanej niegdyś, chyba na 22 urodziny, trumny z wytłaczanek do jajek, którą pewien zacny młodzieniec ukrył wtedy na zapleczu ś.p. kina Cytryna. Pewnie nie czyta blogów, ale jakby, to może się ucieszy, że trumna na strychu przetrwała wiele, a nawet co poniektórych, a teraz zamienia się w energię i ulatuje do Kosmosu. Straszne brednie, co nie? Uwielbiam brednie. I jedzenie, i ciepło, i jeść, i spać.
O rety, rety, jestem strasznie zadowolona, ciepło to jedna z moich ulubionych rzeczy. Jestem tego warta.
PS Ciekawa jestem, czy to nie kompromitacja, jeśli na blogu korektorki sadzę literówki, których nie chce mi się potem poprawiać, nawet, jak je widzę. To chyba wyraz buntu po godzinach spędzonych w pracy oraz w domu przy pracy.
O rety, rety, jestem strasznie zadowolona, ciepło to jedna z moich ulubionych rzeczy. Jestem tego warta.
PS Ciekawa jestem, czy to nie kompromitacja, jeśli na blogu korektorki sadzę literówki, których nie chce mi się potem poprawiać, nawet, jak je widzę. To chyba wyraz buntu po godzinach spędzonych w pracy oraz w domu przy pracy.